|
(c) fot. J. Różycki
|
Wyprawa do Paryża 1997
Mam nadzieje że miło spędzisz czas
oglądając te strony. Jest na nich fotoopowieść z wyprawy
rowerowej do Paryża.
|
Krótkie podsumowanie wyprawy do Paryża:
Ilość przejechanych kilometrów: ok. 1300
Trasa: Słubice - Frankfurt (Oder) - Juterbog - Dessau -
Kothen - Nordhausen - Kassel - Siegen - Bonn - (Belgia) nie pamiętam
jak jechaliśmy przez Belgię - (Francja) - Charleville Mezieres -
Reims (14 lipca - święto narodowe we Francji - parady na ulicach itp) -
Chateau Thierry - Paryż
Noclegi: wyłącznie "na dziko"
Pożywienie: tylko chleb z różnymi rzeczami (najtańszymi) kupowanymi w sklepach
po drodze, takimi jak: ryby, dżem, czekolada do chleba oraz warzywa w puszkach,
do picia woda brana od ludzi z kranu. No i czekolada.
Ilość dni spędzonych na rowerze: 11 dni
Ilość dni spędzonych w Paryżu: 2 dni
Pogoda: piękna, upalnie, cały czas słońce. Kilka razy burze, ale zawsze zdążyliśmy się
schować.
Pamiątki przywiezione z Paryża: Koszulka z wieżą Eiffla i napisem Paris,
czapeczka z MŚ w piłce nożnej (rok przed mistrzostwami)
Powrót: Autokarem PeKaeSu. Bilety kupione w Paryżu z wielkimi przebojami
(Cud to był po prostu: wakacje, a w wakacje rezerwuje się do miesiąca naprzód oraz
powódź w Polsce i zamknięte granice na zachodnich przejściach)
Co jeszcze?: Wyjazd totalnie na wariata. Zupełnie nie przygotowany
(ale jakie to było piękne). Gdy już byliśmy na granicy do której dojechaliśmy pociągiem,
wyjęliśmy mapę Niemiec i narysowaliśmy na niej prostą kreskę od Słubic do Bonn - bo z
atlasu wynikało, że Bonn znajduje się na trasie. Wiedzieliśmy, że musimy jechać
bocznymi drogami, jeśli chcemy przeżyć (o jakże mylne pojęcie mieliśmy o kulturze
niemieckich kierowców, którzy zaskoczyli nas bardzo mile) więc staraliśmy się takimi jechać
mniej, więcej wzdłuż tej kreski.
Po drodze zaskoczyły nas góry Hartz, zaskoczyło nas to, że po drodze w ogóle są jakieś
góry ;-). Byliśmy w szoku, ale cóż zrobić jeśli są to trzeba przez nie przejechać. No więc
przejechaliśmy. I przez nie i przez kolejne niższe już łańcuchy na granicy Niemiec z Belgią
i w samej Belgii. Było naprawdę super, choć ciężko.
Nie wspomnę już, że spodziewaliśmy się ok. 1000 km, a w sumie trasa, którą obraliśmy
wyniosła 1300 km. No cóż, byliśmy młodzi i poszliśmy na żywioł. Jest co wspominać.
W czasie wyprawy poznaliśmy też Holendra samotnie przemieżającego Francję na rowerze.
Rok pózniej nocowaliśmy u niego w domu w czasie wyprawy do Londynu.
Zapraszam
do obejżenia zdjęć
| |