(c) fot. J. Różycki
|
Noclegi
w wyprawie do Wenecji
|
Robert zmusił mnie do zmiany przyzwyczajeń. Jak napisałem na
innej stronie - jeżdżąc z Mariuszem Lekierem - noce spędzaliśmy
zawsze w namiocie rozbitym "na dziko" Przyczyna była
generalnie tylko jedna - oszczędność pieniędzy. poza tym
nocować mogliśmy praktycznie wszędzie, tzn. tam gdzie znaleźliśmy
się danego dnia wieczorem i okolica była sprzyjająca (jakiś las
najlepiej) - tam stawaliśmy i rozbijaliśmy namiot.
Z Robertem każdy nocleg musiał być na
Campingu i nie było od tego odstępstw. Żadnego spania na dziko.
Robert musiał się elegancko umyć przed spaniem, spać bez nerwów itp.
no ale muszę powiedzieć, że szybko ten sposób noclegu mi się
spodobał - pal licho pieniądze. ale było czysto, pachnąco i
bezpiecznie.
minusy - musisz z góry
zaplanować, dokąd dziś jedziesz i dojechać właśnie tam. Ani
bliżej - mimo przeciwności np. pogody czy sprzętu, ani
dalej np kiedy jechało Ci się wyjątkowo dobrze i do
zaplanowanego miejsca dojechałeś o 17.00 i mógłbyś jeszcze spokojnie
jechać 3 - 4 godziny.
Ale mimo tych pięknych założeń i tak nie zawsze spaliśmy na
Campingu - nieraz było lepiej, ale było też gorzej.
Jeszcze w Polsce tuż przed wyjazdem - w
Międzygórzu spaliśmy w zamku chyba - przerobionym na na noclegownię.
Było tanio, i miło. Na jedynym noclegu w Czechach
spaliśmy w hotelu. Tak w prawdziwym hotelu, na 7 piętrze. W
pokoju z łazienką. Zapłaciliśmy chyba 75 koron (na dwóch).
Pojawił się pewien problem - nie można bylo płacić kartą. Ale co to
dla nas - podjechaliśmy na rowerach do bankomatu i wypłaciliśmy
potrzebną sumę. Było też śmiesznie - na środku pokoju hotelowego na
kuchence gazowej ugotowaliśmy sobie kolację. Rowery były oczywiście
z nami w pokoju - przy naszych łóżkach.
W Austrii - było dramatycznie. Na mapie był zaznaczony
camping nad Dunajem. Więc daliśmy czadu i z Brna jechaliśmy do
samego Dunaju - jakieś 145 km. Byliśmy wykończeni - mimo, że etap
wyjątkowo po płaskim to jednak wyjechaliśmy dość późno z Brna i
musieliśmy nadrabiać po południu. Z tymi wszystkimi tobołami
jechaliśmy naprawdę bardzo szybko. Nad Dunajem byliśmy ok. 22.00 i
zaczynamy szukać Campingu. Nie znaleźliśmy i mimo naszych
wysiłków - spaliśmy na dziko. Nad Dunajem tuż przy tabliczce zakaz
dzikiego obozowania i obok komisariatu policji rzecznej. Tam doszło
do naszej pierwszej poważnej kłótni. W Austrii raz
jeszcze spaliśmy na dziko już prawie a Alpach - zbliżała się i burza
i wiedzieliśmy, że musimy stanąć. Spotkaliśmy syna pastora i on
pozwolił nam rozbić namiot w swoim ogrodzie. Niestety rano nie
przyszło mu do głowy zaproponować nam łazienki i jechaliśmy brudni
(ale co to dla mnie jak ja do Paryża całą drogę przejechałem w
jednym T-shircie, ale Robert znów był wkurzony) W Austrii też na
jednym campingu spaliśmy zupełnie za friko. To moja wina - źle
zaplanowałem wypłacanie gotówki - no i nam zabrakło. Właścicielka
zaproponowała nam spanie za darmo - ale powiedziała to w taki sposób
(tak twierdzi Robert), że Robert był wkurzony, że robi z nas
biedaków
We Włoszech w drodze powrotnej kiedy pod
koniec dnia złapał nas deszcz, jedna pani po tym jak w malutkiej
wiosce chodziliśmy od domu do domu, zaproponowała nam nocleg w
takiej malutkiej chatce w górach - na polance. Było rewelacyjnie mimo, że
zimno bardzo i tego, że byliśmy przemoczeni. W tej chatce
spędziliśmy czas do godz. 13.00 dnia następnego kiedy przestało
padać. We Włoszech mieliśmy jeszcze jeden dziwny nocleg -
był co prawda na campingu, ale nie w namocie a w przyczepie
campingowej. Też padał deszcz i też byliśmy zziębnieci i
przemoczeni. Spytaliśmy czy nie mają jakiegoś domku, ale
zaproponowali nam tę przyczępę. Byliśmy bardzo zadowoleni. Jeszcze
jedną ciekawostką jest to, że był to camping czterogwiazdkowy.
I jeszcze w Niemczech właściwie na własną prośbę nockę
spędziliśmy na zamkniętym dworcu kolejowym (tam w nocy nie jeżdżą
pociągi i wszystkie dworce są pozamykane). Ale w końcu wsiedliśmy do
stojącego na tej stacji otwartego pociągu i przespaliśmy się
trochę.
Wszystkie pozostałe noclegi spędziliśmy na campingach, raz
lepszych raz gorszych. Jednych droższych, innych tańszych.
Jedzenie i zakupy
Trasa
Kilka fotek
|